Mały, zagubiony pingwinek. Po prostu nie mogłem go zostawić w takiej sytuacji i moja natura kazała mi upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Po części interesował mnie on sam i na pewno bym przemyślał dołączenie go do swojej drużyny, jeśli byłby tym zainteresowany i nie musiałbym go do tego zmuszać, czy też łapać, gdy śpi, jak to było z poprzednim stworzeniem. Podszedłem do malucha i zaoferowałem pomocną dłoń.
- Hej, mały. - Przywitałem się, podchodząc do niego od boku, aby się nie przestraszył.
- Coś się stało, pomóc ci? Może jesteś głodny? - Z plecaka wyciągnąłem karmę, którą dostałem przy wejściu na safari. Co prawda dałem jej trochę dla Shelldera, jednak wciąż pozostawało jej dostatecznie dużo, aby podzielić się nią z paroma kolejnymi stworkami. Wysypałem jej nieco na rękę, a następnie przybliżyłem do pingwina, aby ten się nieco do mnie zbliżył i jej skosztował, tym samym nieco bardziej nabierając do mnie zaufania.