Polowanie Medycznego Selera

Rozglądał się uporczywie, wyszukując wzrokiem jakiejkolwiek żywej duszy. Nie mógł zaprzeczyć ponuremu klimatowi tego miejsca, nawet jeśli prawdopodobnie było to jedynie jego personalne odczucie. Wszechobecne szuwary skutecznie utrudniały całą sprawę dla długowłosego i trzymały go z dala od wody, do której aby się zbliżyć, musiał się nie lada nachodzić. Mowa tutaj o typowych wyrwach, które są istnym ratunkiem dla młodzieńca, który przybył tutaj jedynie z myślą o pozyskaniu nowego towarzysza. 
- Wreszcie. - Wydusił z siebie, gdy znalazł się w jednej z owych wyrw. Liczył na zobaczenie jakiegoś pokemona w tej okolicy i w sumie nie zawiódł się - w wodzie definitywnie coś się poruszało, a powstałe fale jedynie to potwierdzały. Nasz Sprzedawczyk nie miał zamiaru jednak samemu wchodzić do wody, a tym bardziej wymuszać walkę na przypadkowych stworzeniach - to nie w jego stylu, jeśli nie są to naprawdę rzadkie okazy, które widząc mógłby tylko stwierdzić "Zabieram go do domu!"
Przysiadł sobie na spokojnie przy brzegu, na lekkiej trawce, gdzie zdecydował się poczekać, aż coś samo do niego przyjdzie. Na metr obok siebie, na lewo, rozsypał trochę karmy, która miała zachęcić jakieś stworzonko do ujawnienia się. 
- Co to będzie, co to będzie... - Zastanawiał się z wielkim podekscytowaniem, ledwie powstrzymując się od pochopnych działań i zachowując zimną krew.

Po upływie zaledwie kilku minut coś nieśmiało wynurzyło się z wody. Pokemon jednak nie zdecydował pokazać się cały, wynurzył jedynie część swojej głowy (przynajmniej tak się zdawało) i oczy. Był niebieski, przez co łatwo było go nie zauważyć na tle wody, jednak Ty na szczęście byłeś czujny. Stworek patrzył na Ciebie dłuższą chwilę i znikł. Po chwili jednak pojawił się ponownie i zaczął ostrożnie zbliżać się do karmy wynurzając się też coraz bardziej z wody...

Ciekawe, ładne i silne stworzenie - tyle wiedział z miejsca, jednak nie wiedział, jak będzie mógł go dołączyć do swojej drużyny. Wolał raczej ograniczać się, jeśli chodzi o przemoc. Ciągle pozostając w bezruchu, podążał wzrokiem za małym Pokemonem. Poliwag, stworzenie z ciekawą linią ewolucyjną. Aż kusi, aby takiego złapać.
- Śmiało. - Powiedział delikatnym głosem, gdy stworek był już blisko swojego celu. Tym samym obrócił głowę wprost na niego. Ucieknie, czy może jednak zaciekawi go postać Reno, tak jak Poliwag zainteresował jego?

Pokemon krok po kroku na swoich niewielkich nóżkach zbliżał się do jedzenia, zerkając to na Ciebie, to na obiekt przez który podejmował całe to ryzyko pokazywania się obcym na oczy. Wszystko szło dobrze, dopóki nie przemówiłeś. Wtedy też pokemon gwałtownie cofnął się i prawie wskoczył do wody... ale nie. Zatrzymał się i znów rozpoczął żmudną wędrówkę po swoje. Ty może i go nie zainteresowałeś, ale jedzenie już zdecydowanie tak!

- Wiesz, takie jedzenie, w takiej porcji to żaden luksus tam, skąd pochodzę. Nie interesowałoby cię zobaczenie takiego miejsca? Znacznie większego niż ten rezerwat i tym samym dającego ci znacznie więcej możliwości. Lubisz coś poza jedzeniem? - Przestał owijać w bawełnę, jako że w końcu coś wiedział o Poliwagu i mniej więcej wiedział, czego może się spodziewać. Jako odpowiedź na pytanie obstawił to, że interesuje go tylko jedzenie, jednak miał skrytą nadzieję, że mimo wszystko lubi trenować, a tym bardziej walczyć. Zresztą to jedno napędza drugie..
- Nie zaprzeczam, że jest tu całkiem fajnie, jednak nie ma porównania do tego, co jest na zewnątrz. - Z przysiadu przeniósł się w pozycję leżącą, opadając plecami na trawkę i spoglądając w niebo.

Pokemon skoncentrował całą uwagę na Tobie kiedy zacząłeś opowiadać. Nie dało się jednak wyzbyć wrażenia, że bardziej od słów interesuje go to co zrobisz. Nie cofał się już jednak, a nawet zrobił krok w kierunku jedzenia. Ty w końcu położyłeś się i... chwilę później usłyszałeś plusk wody. Pokemona już nie było, jedzenia też. Zabrał co chciał i się zawinął, chyba nie interesowały go podróże.

- Co zrobisz. Najwyraźniej nie jest typem podróżnika. - Chłopak tym samym podniósł się z trawy i skierował wprzód licząc, że w kolejnej wyrwie uda mu się znaleźć inne stworzonko, może tym razem jakieś z ciekawszym charakterem. I najlepiej takie, które nie wyczyści go z całej karmy, którą otrzymał tutaj przy wejściu...

A więc ruszyłeś przed siebie po grząskiej od nadmiaru wody ziemi. Błoto było wszechobecne, ale dało się iść. Zresztą do najbliższej wyrwy o dziwo nie było daleko, po kilku minutach byłeś na miejscu, ani tu, ani po drodze nie ujrzałeś jednak żadnego pokemona.

- Damn it, tutaj także nie ma żadnego stworzonka. Najwidoczniej szczęście nie jest po mojej stronie. - Wraz z tą myślą podszedłem nieco do szuwar licząc, że jeśli spenetruję te miejsce z bliska wzrokiem, to może uda mi się dostrzec jakiegoś ukrywającego się pokemona. Warto spróbować.

O... coś tam było. I chyba spało na mieliźnie, do połowy zanurzone w wodzie i ukryte w szuwarach. Spryciula nie ma co, ciężko go tam ot tak dostrzec. Ale Ty też masz swoje pod kopułą i wpadłeś na to, żeby sprawdzić i tutaj i proszę.. wydra z kołem ratunkowym to niezłe znalezisko!

Wreszcie udało mi się znaleźć, coś co będę mógł teoretycznie prosto złapać. Przynajmniej tak wnioskuję po tym, że pokemon śpi - nie będzie miał jak zareagować na moją próbę pozyskania go. Ciekawe jak się poczuje, gdy obudzi się w innym miejscu, niż te, gdzie zasnął. Chwyciłem za jeden z Balli, które otrzymałem po wejściu i lekką dotknąłem wydrę, licząc że uda mi się ją złapać.

Pokemon bez sprzeciwu i wciąż śpiąc znikł we wnętrzu kapsuły...
Napięcie rośnie i nikt nie wie co się stanie... czy uda się złapać tego pokemona, czy bezczelnie zwieje chlapiąc Cię wodą na pożegnanie?

Koperta z wynikiem losowania::

No ładnie, wreszcie udało mi się coś złapać. Jednak wciąż nie wiedziałem, czy faktycznie jest to ten pokemon, którego chcę zabrać ze strefy Safari. Mam jeszcze trochę Balli, także szkoda byłoby ich nie wykorzystać i nie spróbować złapać jeszcze czegoś, może nawet ciekawszego niż wyder. Tym razem patrzę nieco bardziej na wodę, jakieś pływające rybki lub coś w ten deseń.

Ryb nie ma, ale jest coś innego. W pierwszej chwili pomyślałeś, że to zwyczajna muszla, ale muszla chyba nie pokazuje języka... więc to musi być pokemon!

No, no. Jeśli dobrze pamiętam, to ewolucja tego stworka wygląda wręcz zacnie. Nie jest jednak to, czego szukam, także wyruszam dalej wzdłuż po granicy jeziora. Może w innych miejscach uda mi się znaleźć coś ciekawszego.

Ruszyłeś dalej i napotkałeś śpiącego, różowego... ogoniastego... no właściwie ciężko to nazwać. Na pewno nie wyglądało na zbyt ruchliwe, ale jednak miało cztery łapy i postanowiło się zdrzemnąć po prostu na środku tego grząskiego trawnika jaki otaczał całe jezioro... swoją drogą co to jest za pora, że nagle wszystkie pokemony śpią? Przecież słońce dalej świeci... może już nieco niżej horyzontu, ale bez przesady!

O, a tutaj mamy przedstawiciela rasy leniuchus maximus. W zasadzie jesteśmy do siebie podobni, bo wszystko lubimy robić na spokojnie. Sam ten fakt jest wystarczającym powodem, aby spróbować pochwycić kolejnego stworka. Podchodzę do niego na paluszkach i dotykam leciutko PokeBallem.
- Złap się! - Miałem nadzieję, że jednak nie obudzi się i pójdzie mi z nim tak samo dobrze, jak z wydrą.

No i safariball wciągnął kolejne stworzenie... tym razem nie poszło jednak tak gładko bo pokemon najwyraźniej nie miał mocnego snu, bowiem wyskoczył z kapsuły już obudzony i ruszył... dosyć wolno, ale jednak! Ruszył w kierunku szuwar, najwyraźniej uciekając przed Tobą... o ile poruszanie się w takim tempie może podchodzić pod ucieczkę.

- ...ale wystrzelił! - Zareagowałem na próbę ucieczki stworzenia. Myślę, że mimo wszystko jestem od niego nieco szybszy, także biegnę obok niego i tym samym nawiązuję z nim dialog.
- Cześć, jak tam życie leci? Wybacz, że zbudziłem Cię. Niechcący upuściłem Balla i tak jakoś wyszło. Ale skoro już jesteśmy przy temacie, to może chciałbyś się ze mną zakumplować? Też lubię spać, wiec jak widzisz wiele nas łączy. To jak? - Pytałem, ciągle biegnąć obok niego. Do wody jednak nie wskakuję. Jeśli mimo wszystko się nie zatrzyma, to trudno.

Pokemon jednak nie zamierzał słuchać tłumaczeń. Pogwałciłeś bezczelnie jego świętą drzemkę! Czy pewnie popełniłeś równie haniebny czyn... także hańba Ci, a on wskoczył... czy może... wszedł? Wtoczył! Wtoczył to dobre słowo. Wtoczył się w szuwary i dalej do wody i tyle go widziałeś. Nie ma co, szybki nie był, ale wytrwały jak najbardziej. Jak już sobie coś postanowił to szedł do końca.

No co zrobisz. To ja tutaj byłem po stronie winy, także nie mogę się dziwić, że nawet nie chciał mnie wysłuchać. Wzruszyłem ramionami. Jeszcze nieco rozglądam się po terenie, jeśli jednak nic nie znajduję, to będę musiał zastanowić się raz jeszcze, czy może nie chcę wyjść stąd z Buizelem.

Może Buizel nie był złą opcją... ale zaraz, dojrzałeś jakiś ruch w szuwarach w których przed chwilą znikł Slowpoke. Wraca? Nie.. przyjrzałeś się bliżej i zobaczyłeś jakąś rybę, albo może niewielkiego węgorza pływającego w płytkiej wodzie pomiędzy gęstą roślinnością.

Nie, nie, nie. To zdecydowanie nie był pokemon, którego chciałbym dołączyć do swojej drużyny. Pomachałem jedynie stworkowi, nie wiedząc, czy faktycznie mnie widzi, i odszedłem z tego miejsca, kierując się dalej na przód, wzdłuż jeziora. Było tutaj cholernie błotniście, a ja jak zwykle nieprzygotowany i nie miałem ze sobą żadnych gumiaków, które ułatwiłyby mi poruszanie się też poruszanie się po tych terenach, bądź chociaż dzięki nim moje trampki nie musiałyby cierpieć tak, jak właśnie cierpią. Przemieszczając się, wypatruję na lądzie jakichś ciekawszych okazów. Mniejszą uwagę przywiązuję do tego, co dzieje się w wodzie, gdyż ciężko byłoby mi złapać pokemona, który tam siedzi. Nie chcę być jeszcze bardziej przemokniętym, niż jestem teraz.